Oławski Jelcz na ukończeniu. Sprawdziliśmy jak teraz wygląda
Oławski Jelcz, to ciekawa, lokalna historia. Prace przy pojeździe mają potrwać do końca tygodnia. Długa i żmudna odbudowa rozpoczęła się 14 miesięcy temu.
Pojazd, który aktualnie odrestaurowywany jest w oławskiej "Wenie" w latach 80. należał do konstruktora Jana Lisieckiego. Córka mężczyzny, Elżbieta Lisiecka po śmierci ojca postanowiła odnaleźć jego dzieło. Po wpisie na lokalnej grupie "My oławianie" ruszyły poszukiwania. Samochód został znaleziony w gęstych zaroślach, gdzieś pod Warszawą. Zakupił go, sprowadził do miasta i zaczął długą i żmudną odbudowę Tomasz Jurczak.
Prace trwają od 14 miesięcy. Jak mówi główny mechanik, Leszek Jankowski, pojazd trzy miesiące spędził u lakiernika i kolejne trzy u tapicera. Zakończenie prac planowane jest na koniec tego tygodnia. Została już tylko "kosmetyka" tzn. pokrycie klapy silnika, osadzenie siedzenia kierowcy, ustawienie zbieżności i biegów. Samochód pomieści sześć osób, ale istnieje prawdopodobieństwo, że ilość miejsc zostanie zwiększona do ośmiu. Odnaleziony pojazd był w bardzo złym stanie, przy jego remoncie pracował głównie Pan Leszek z pomocą Pawła Wieczorka.
Mechanicy każdego dnia spędzają 8 godzin nad renowacją pojazdu.
-Silnik pozostał ten, który złożył Pan Lisiecki, ale wiele rzeczy musiało zostać dodanych. Kolega dorabiał cięgna do skrzyni biegów, bo już były wyrobione, nie chodziły, tak jak powinny. Zawory, pierścienie, wał, głowice - to wszystko było szlifowane - wyjaśnia Pan Leszek. - Dwóch siedzeń w ogóle nie było, musieliśmy je dorobić w takim kształcie jak reszta.
Tomasz Jurczak planuje sentymentalną podróż pod bramę Jelcza.
-Może uda się pojechać na Rajd Koguta, by przewieźć córki Jana Lisieckiego tym samochodem, ale czas pokaże. Na początku chcemy zobaczyć czy pojazd przejedzie przynajmniej kilka metrów. Na dachu zamontowaliśmy dodatkowy bagażnik ze starymi walizkami, by dodać trochę klimatu retro, dołożone zostały również firanki, których nie było w oryginalnej wersji.
W berliecie Pan Leszek umieścił zegar podarowany przez mieszkańca, który dowiedział się o remoncie pojazdu.
-Trzeba go nakręcać ręcznie i tak około tygodnia działa. Zamontujemy również osłony przeciwsłoneczne, których oryginalnie nie było w tym samochodzie, ale znaleźliśmy takie 50-letnie.
Remont pojazdu był kosztowną inwestycją, a efekty tej pracy możecie zobaczyć na zdjęciach, a już niedługo być może na ulicach miasta.