Pionierskie czasy Tośka
Należał do pierwszego rocznika oławskich maturzystów, był bramkarzem w pierwszej oławskiej drużynie piłkarskiej, wystąpił w pierwszym przedstawieniu teatru przy hucie "Marta". Antoni Menartowicz, rocznik 1924, wciąż cieszy się dobrym zdrowiem i chętnie opowiada o pionierskich czasach Oławy
W 1945 miał 21 lat. Po latach zawieruchy wojennej zdecydował, że nowy etap życia rozpocznie na ziemiach poniemieckich. W Oławie czekali na niego rodzice i - czego nie wiedział - wielu przyjaciół z rodzinnego Radziechowa.
Uciekinier od bauera
Lata wojenne przypadły na czas jego młodości. Były tyleż niebezpieczne, co pełne przygód. Jako 15-latek przeżył wkroczenie Sowietów do Radziechowa, dwa lata później - po regularnej pancernej bitwie - miasto zajęli Niemcy. Gdy tylko ukończył 18 lat, skierowano go na przymusowe roboty do Rzeszy. Długo tam nie wytrzymał. Uciekł, przedostał się przez granicę Generalnej Guberni i bez biletu, przez Warszawę i Lwów, wrócił do domu. W Radziechowie nie czuł się bezpiecznie. To było pierwsze miejsce, gdzie Niemcy mogli szukać uciekiniera. Wyjechał do Krakowa i tam znalazł pracę. Szczęście mu dopisywało - dwie godziny po opuszczeniu Radziechowa do jego rodziców przyszli policjanci. Ale Tosiek był już w drodze do Krakowa. Znalazł tam pracę jako maszynista kolejki wąskotorowej, przewożącej urobek z kamieniołomów. Niedługo przed nadejściem frontu poradzono mu, aby uciekał. Wyzwolenie zastało go w Piwnicznej, a zaraz po wojnie pracował krótko w rozgłośni radiowej w Krośnie. Tam dowiedział się, że rodziców repatriowano do Oławy i postanowił do nich dołączyć.
Bez podręczników i zeszytów
Z urzędu repatriacyjnego skierowano go na ul. Osadniczą, gdzie mieszkali rodzice. Tosiek szedł przez miasto pełne ruin. Oławkę przekroczył po małej kładce i tak dotarł do willowej dzielnicy, gdzie obok Polaków mieszkali jeszcze Niemcy. Wojna uniemożliwiła mu kształcenie. Przerwał naukę po dwóch klasach gimnazjum. Teraz był czas na nadrobienie zaległości. Ale zanim jako 21-latek zasiadł w szkolnej ławce, pomagał w zorganizowaniu liceum. W swoich wspomnieniach, zamieszczonych w książce "Stacja życia Oława", napisał: "Z bratem Marianem, Albinem Gogałą, Wacławem Drexlerem i innymi znosiliśmy ławki, stoły i krzesła, odkurzaliśmy mapy, myliśmy je, naprawialiśmy drzwi, okna, centralne ogrzewanie. Oczywiście brakowało podręczników, także zeszytów. W budynku (chyba jakiegoś młyna) przed przejazdem kolejowym na Strzelin znalazłem sterty czystego, białego papieru formatu A-4 i zszywki, a także zszywacze. Zdobycz przetransportowałem z kolegami do szkoły i zrobiliśmy zeszyty dużego formatu, aby było na czym notować lekcje i pisać wypracowania". Pasja piłkarska przeszkodziła mu w podejściu do małej matury. Nabawił się kontuzji i nie mógł opuszczać domu. Tą właściwą maturę zdał w 1947. Decyzja o kształceniu była właściwa - w hucie "Marta" zatrudniono go najpierw do nadzorowania robotników, potem pracował w księgowości, a w końcu został kierownikiem magazynów. Przez długi czas w jego dziale tylko on mógł się wykazać zdanym egzaminem maturalnym.
Mecz z ruskimi
Tosiek kochał sport - siatkówkę, pływanie, piłkę nożną. Dlatego nie mogło go zabraknąć w pierwszej powojennej drużynie piłkarskiej. Pomysłodawcy rozlepili na mieście plakaty i zgłosiło się 14 zawodników. Nie było koszulek, butów i piłek, za szatnie służyły im dwa wagony. Nie brakowało jednak ducha walki. W inauguracyjnym meczu Klub Sportowy Oława zmierzył się z reprezentacją wojsk radzieckich. Uległ 0:1, ale w rewanżu było już 3:0. Kolejne mecze rozgrywano m.in. z drużyną z Brzegu. Piłce nożnej Tosiek zawdzięcza pracę w hucie. Na boisku wypatrzył go Karol Kuchar, (brat legendy polskiego futbolu przedwojennego, Wacława Kuchara) który w hucie "Marta" organizował drużynę piłkarską. Tak Menartowicz trafił do zakładu, w którym pracował aż do emerytury.
Niedzielne potańcówki
Po niedzielnym meczu oławska młodzież organizowała zabawę taneczną, a Menartowicz z bramkarza zamieniał się w perkusistę. Miał dobry słuch, już przed wojną nauczył się grać na harmonijce ustnej i mandolinie, więc wybijanie rytmu nie było dla niego problemem. To zresztą był oryginalny kwartet. Oprócz multitalentu Tośka, występował tam akordeonista Edward Wolański, zapalony piłkarz, gitarzysta Jan Dulębowski, który był sędzią oraz pianista Hubert Reichert, autochton, który po wojnie został w Oławie. Tośka, którego wszędzie było pełno, szybko zaangażowano do zakładowego teatru w hucie "Marta". Było to dzieło Edmunda Bałazińskiego oraz Tadeusza Notza. Menartowicz opowiada, że najchętniej obsadzano go w rolach komediowych - bo publiczności podobał się jego wyraźny, lwowski akcent. Swoją niezwykłą aktywność w powojennych latach skomentował we wspomnieniach w następujący sposób: "Te pierwsze oławskie lata to było zachłyśnięcie się życiem, odreagowanie na stracone w czasie wojny dzieciństwo i młodość, zachłanne korzystanie z wszystkiego, co mnie otaczało".
Xawery Piśniak
Antoni Menartowicz z żoną Barbarą
Menartowicz doczekał się szóstki prawnuczków, na zdjęciu z dwuletnią Igą