Psy zostały zabrane z Miłocic. Sytuacja jednego z nich jest tragiczna
Wolontariuszki na jednej z posesji w Miłocicach spotkały się z kolejnym dramatem. Zabrane zostały cztery psy, stan jednego, najstarszego z nich jest dramatyczny. Pies ma wielkie kołtuny, nie jest w stanie chodzić. - Poniedziałek, godzina 18. Dostaliśmy zgłoszenie o złej sytuacji psów mieszkających w podwrocławskiej wsi Miłocice. Jedziemy na miejsce. Wychodzi po nas mały przestraszony psiak. Wchodzimy na teren posesji. Naszym oczom ukazuje się przerażający widok, który wyciska łzy z oczu. - pisze stowarzyszenie.
-Sytuacja psów nie jest zła, jest po prostu tragiczna. Rozpadające się pseudobudy, łańcuchy, puste, dawno nienapełniane miski z ziemią. I ON. Leżący na gołej ziemi pod drzewem staruszek, który nie jest w stanie nawet się podnieść. Patrzy na nas tylko smutnymi oczami, błagając o ratunek.
- Decyzja może być tylko jedna - zabieramy stamtąd wszystkie psy. Kudłacza i 3 młode psiaki, które wkrótce podzieliłyby jego los. Kudłacz nie chodzi. Jeśli już się podniesie, to przejdzie tylko parę mikrokroków. Żeby zjadł lub się napił, musimy go podtrzymywać. Wiemy już, że na pewno ma chore serce - wykazało to wczorajsze wstępne badanie u weterynarza. Dziś strzyżenie i kolejna wizyta. Kudłacz najprawdopodobniej będzie musiał być leczony stacjonarnie, bo jest zbyt słaby, żebyśmy dali radę w warunkach domowych. Z kołtunami waży zaledwie 4 kilo, jest skrajnie wychudzony i niedożywiony.
-Nasze półki z jedzeniem i akcesoriami świecą pustkami. Podobnie nasze konto. Nie stać nas na leczenie i diagnostykę Kudłacza, a trzeba zrobić wszystko... rozszerzone badania krwi, usg, rtg, echo serca, ekg... do tego specjalistyczna karma, kroplówki... Musicie nam pomóc! Będziemy walczyć do końca i wierzymy, że razem z Wami uratujemy Kudłacza.