Wieś z dostępem do tatuażu
W Wójcicach trudno znaleźć gospodarza trzymającego krowy czy świnie, za to od października działa tu pierwsze w powiecie oławskim studio tatuażu na terenach wiejskich
Żeby trafić na miejsce, wystarczy zapytać o krzyżówkę. Nie tą, gdzie stoi remiza, tylko tą drugą, z drewnianym krzyżem. Życie towarzyskie kwitło tu od zawsze. Przystanek autobusowy to tradycyjne miejsce spotkań dla dzieci i młodzieży, a pod sklepem można spotkać stałych bywalców. Jednak wraz z otwarciem studia tatuażu w Wójcicach nastąpił prawdziwy przewrót lajfstajlowy.
Na dziarę nigdy za późno
- Moja najstarsza klientka miała 70 lat. Na swoje urodziny zrobiła sobie tatuaż na nodze, specjalnie taki, żeby był widoczny. Przez całe życie nie miała odwagi, aż w końcu stwierdziła, że to dobra okazja - opowiada właścicielka Joanna Pawlik. Czy na wiosce ma wystarczająco dużą klientelę? - Są lepsze chwile i gorsze. Przed świętami było urwanie głowy. Klienci robili sobie tatuaże, kupowali bony podarunkowe. Teraz zrobiło się znacznie spokojniej - mówi Joanna. Ale studio to nie koniec planów. - Mamy tu dyskotekę, ale działa głównie na wakacjach. Przydałoby się zrobić coś dla wioski. Chciałabym tu jeszcze wybudować salę gimnastyczną, bo jest zainteresowanie tym tematem. Warto byłoby wtedy ruszyć z jakimś aerobikiem. Sama chętnie skorzystałabym z takiej oferty. Zawsze to lepiej mieć na miejscu taką atrakcję niż gdzieś tam za tym jeździć. Mam nadzieję, że to dobry pomysł i za jakiś czas uda się to zrealizować. Ludzie pytają czy będzie fryzjer, ale tych wystarczy. Jest tu już dwóch, więc o jednego więcej to byłoby o jednego za dużo.
Kto jest tym zainteresowany?
Klienci studia to w dużym stopniu mieszkańcy Wójcic. Jak się okazało po urodzinowej wizycie 70-letniej klientki przedział wiekowy nie gra tu większej roli. Również młodsi korzystają z usług tego kompleksu, bo na tatuażu oferta się nie kończy. - Mieszkańcy na pewno korzystają ze spa - mówi Katarzyna. - Moja mama była tam kilka razy, ja na razie raz, ale obie byłyśmy bardzo zadowolone. Ale na tatuaż się nie zdecyduję - dodaje. Wśród klientów są również mężczyźni. Co ciekawe, decydują się nie tylko na malunki na ciele. - Niedawno przyjmowałyśmy trzech panów naraz. Jeden korzystał z gabinetu kosmetycznego, drugi ze spa, a trzeci się tatuował - mówi Pawlik.
Co na to mieszkańcy?
Odbiór studia jest różny. - Nie słyszałam, żeby ktoś był przeciwny. Ludzie są raczej zainteresowani. - stwierdza Katarzyna. - Ani mnie to ziębi, ani grzeje - mówi bez ogródek mężczyzna koło 40-ki. - Na pewno jest to jakaś nowość, coś się dzieje. Trzeba iść z postępem. Z kolei pani Maria ma wyrobione zdanie na ten temat: - Ja osobiście jestem tatużom przeciwna. Swoim dzieciom nie pozwoliłabym żadnego zrobić, ale jak ktoś ma ochotę, to niech sobie robi. Jedni noszą kolczyki, a inni nie, jedni się malują, a drudzy nie. Jak to komuś pasuje, to jego decyzja. Przecież nikomu tym nie szkodzi. Jest demokracja - stwierdza Maria.
I jak to w demokracji - trudno się ustrzec konfliktów. Kobieta prosząca o anonimowość wspomniała o obawach wielu mieszkańców dotyczących bezpieczeństwa krzyża stojącego nieopodal studia. - Tak, jest taka sprawa - przyznaje Pawlik. - Kiedy miałam stawiać ogrodzenie wokół studia i przyjechał geodeta, to rozniosła się fama, że chcę usunąć krzyż stojący przy drodze. Zresztą częściowo znajduje się on na mojej posesji. Ale jak widać, studio od kilku miesięcy działa, a krzyż na tym nie ucierpiał. Zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie z czegoś niezadowolony, ale nikt mi domu ani auta nie chciał spalić, więc chyba nie jest źle.
[WK] [P]