Kolejne konsultacje społeczne. Tym razem z mieszkańcami osiedla za wiaduktem
Konsultacje odbyły się 24 lipca przy sklepie Sezam na ulicy Dąbrowskiego. Mieszkańcy licznie zebrali się, aby powiedzieć, co chcieliby zmienić lub poprawić na swoim osiedlu. - Akcja cieszy się coraz większym powodzeniem - mówił Sławomir Kraczek. - Coraz głośniej jest o nas i ze spotkania na spotkanie przychodzi więcej mieszkańców. Akurat w tym przypadku to sami mieszkańcy nas tutaj zaprosili. Najczęściej zgłaszają wymianę chodników, na całe osiedle mają tylko jeden sklep spożywczy, nie mają również bankomatu. Na ulicy Opolskiej ma powstać sąd, który nie jest im potrzebny, nie myśli się tu o mieszkańcach. Zamiast ściągnąć inwestora typu Biedronka, Lidl, to ściąga się sąd i mówi się, że będzie lepsza komunikacja. Z informacji, jakie mamy od pana burmistrza, odnośnie budżetu obywatelskiego, który powiedział, że drogi i chodniki wyłącza z tego pomysłu. Akurat tutaj spotkało się to z niezrozumieniem, bo ty by była pierwsza potrzeba mieszkańców z tego osiedla.
Mieszkańcy bloków, które znajdują się na ulicy Opolskiej, zmagają się z jeszcze jednym problemem. Tuż za ich budynkami, na terenach, które dzierżawią od miasta, ma powstać kolejny blok. Mieszkańcy próbują przekonać burmistrza od 2019 roku, aby teren ten nie został sprzedany -Ten teren zielony pozwala ludziom oddychać, i tym ludziom, którzy będą tu pracowali w przyszłości jak powstanie sąd. On jest już i nie chcemy dopuścić, aby został zniszczony. - wyjaśnia jedna z mieszkanek.
- Nasze ogródki, które są tutaj od 50 lat, to teren miasta. My go dzierżawimy. Dlatego rozmawiamy z Panem burmistrzem, który posiłkuje się planem zagospodarowania przestrzennego, który mu pozwala na budowę. My nie jesteśmy istotni w tej sprawie. Burmistrz z racji na zajmowane stanowisko musi dbać o finanse miasta, on również się tym zasłania, że wszystko robi dla dobra miasta. Ze sprzedaży ziemi będą pieniądze.
-Cała sprawa zaczęła się od próśb mieszkańców, aby nasza droga, którą dojeżdżamy do budynków i jest w fatalnym stanie, została wyremontowana. Mieszkańcy od kilku lat chodzą i proszą o jej wykonanie. Więc pan burmistrz wymyślił, ja wam zrobię drogę, ale sprzedaję część terenu, bo ja muszę mieć na to środki - wyjaśnia Iwona Greloch, jedna z mieszkanek. - Nie zgadzamy się na to, nam kolejny beton nic nie da i nie pomoże w życiu. Wystąpiliśmy do burmistrza o dzierżawę całego terenu, żeby miasto nie musiało ponosić kosztów utrzymywania tej drogi, spadłoby to wszystko na nas. Oczywiście burmistrz wyraził zgodę, ale z wyłączeniem tego terenu, który wyznaczył do sprzedaży.
Jak mieszkańcy dowiedzieli się o sprzedaży tego terenu? Wszystko zaczęło się od śmierci jednego z ich sąsiadów - Syn zmarłego sąsiada poszedł do urzędu aby przepisać umowę dzierżawy na ogródek. Pani poinformowała go, że niestety nie zostanie przepisana ta umowa, bo teren ten idzie do sprzedaży. Nie zostaliśmy o tym poinformowani. Zadzwoniłam do pracownika urzędu miasta, pani to potwierdziła, mówiąc, że umowy wypowiedzenia leżą u burmistrza na biurku - dodaje Iwona Greloch. - Pytałam, dlaczego nie otrzymaliśmy żadnej informacji, pani odpowiedziała, że nie ma takiej potrzeby.
Mieszkańcy nadal nie otrzymali umowy wypowiadającej dzierżawę ogrodów - Zagospodarowanie na zielono tego osiedla, które jest gęsto usytuowane, na działkach 4-arowych, które były rozdzielane w komunie, jest ważniejsze. Mnie sekretarz miasta powiedziała, że ona też mieszka przy kotłowni. To zapytałam na jakim terenie mieszka, to powiedziała, że na 12 arowym - mówi inna mieszkanka. - My mieszkamy na 4-arowych działkach, to jest znaczna różnica. I co ludzie, którzy mieszkają w mieszkaniach, potrzebują wyjść na teren zielony, bo po drugiej stronie mają drogę krajową numer 94, przez którą nawet przejść nie można, jest tak duży ruch.
-Mieszkańcy chcą się dogadać, ale niestety pan burmistrz ma swoją wizję. My ten teren użytkujemy od ponad 50-lat. Więc to też jest aspekt, który powinien być brany pod uwagę. Pan burmistrz jest tu raptem trzy lata, będzie zapewne następny i następny. Dlaczego jego poprzednicy uważali, że ważniejsze jest nasze zdrowie, a teraz ten burmistrz twierdzi inaczej? - pytają mieszkańcy.