My dla nich czy oni dla nas?
Otrzymaliśmy list od jednego z czytelników. Dzisiaj około godziny 09:30 przez tak zaparkowany pojazd Straży Miejskiej uniknąłem kolizji drogowej. Mianowicie, jadąc od strony wieżowca w kierunku Rynku, nie zauważyłem wyjeżdżającego samochodu z parkingu przy Banku Spółdzielczym. Na szczęście udało się ostro wyhamować.
Zatrzymałam się i upomniałem kierowcę (funkcjonariusza straży miejskiej jedzącego spokojnie ciastko i czekającego pewnie na kolegę, który poszedł załatwiać swoje prywatne sprawy do banku, ponieważ nie widziałem żeby kogoś zatrzymali itp.) Po czym pan w wielkim szale zaczął do mnie krzyczeć. Cytuje: Ja lepiej wiem gdzie mam stać. Odjechałem kawałek dalej i podszedłem zrobić zdjęcie. Pan wychodzi z auta i wykrzykuje czy szukam problemów i czego chce od niego. Nasuwa się pytanie. Kto w tym kraju jest dla kogo. My dla nich czy oni dla nas? Tak nie może parkować nawet Straż Miejska. Zagrozili w tym przypadku bezpieczeństwu ruchu drogowego. Nie mówiąc już o tym że załatwiają swoje prywatne sprawy służbowymi autami za które tak naprawdę my płacimy. Tak nie może być w tym kraju.
Poniżej jeszcze kolejne zdjęcie obok ich siedziby w rynku. Ile metrów od pasów można parkować. Nie wiem, jak wy ale ja dostałem kiedyś mandat. A oni są bezkarni. Takie zachowanie funkcjonariuszy jest naganne.
Robert