Nowy początek dla Pana Jacka: Upadłeś? Powstań i zacznij od nowa
Miesiąc temu Pan Jacek czekał na śmierć, zrezygnowany i pozbawiony nadziei. Dziś dziękuje za wsparcie wszystkim, którzy trzymali za niego kciuki i wierzyli, że uda mu się podnieść. Odwiedziliśmy go w schronisku św. Brata Alberta w Świdnicy, gdzie postawił pierwszy krok ku lepszemu życiu. Ta historia pokazuje, że cuda się zdarzają.
Przez miesiące Pan Jacek odmawiał pomocy, mówił, że nie czuje się człowiekiem i pragnie jedynie umrzeć. Jego sytuacja była dramatyczna - noce spędzał na przystanku w centrum Oławy, gdzie walczył z zimnem i głodem. Służby MOPS i straż miejska podjęły kilkadziesiąt prób, aby przekonać go do wyjazdu do ośrodka dla bezdomnych. Przełom nastąpił 18 listopada. Po kolejnej nocy na ławce, wyczerpany i bliski zamarznięcia, Pan Jacek zgodził się podjąć walkę o siebie
-Czekałem tutaj na śmierć, widziałem, jak znajomi, którzy żyją normalnie, umierają, a mnie, takiego menela, Bóg wciąż nie zabiera. Dobrze, spróbuję jeszcze raz - powiedział
Początkowo strażnicy miejscy przewieźli go do ośrodka w Jugowicach. Jednak ze względu na zły stan zdrowia Pan Jacek nie był zdolny do pracy, co wykluczyło możliwość pobytu w tym miejscu. Szybko zorganizowano dla niego miejsce w schronisku św. Brata Alberta w Świdnicy. Tam otrzymał opiekę medyczną, jedzenie i dach nad głową.
-Kiedy przekroczyłem próg schroniska, było koszmarnie - wspomina Pan Jacek. Od maja dzień w dzień piłem, byłem w ciągu, a kiedy nagle przestałem, zaczęło się piekło. Mój organizm oszalał bez alkoholu. Miewałem drgawki, oblewały mnie poty, mdlałem, miałem koszmary. Ale teraz jest dobrze.
Stan zdrowia mężczyzny był bardzo poważny. Jedna noga była po amputacji palców, a druga wymagała pilnej interwencji chirurgicznej. Ból był nie do zniesienia, a Pan Jacek nie mógł samodzielnie chodzić.
Pierwsze dni w schronisku były koszmarem. Po miesiącach codziennego picia alkoholu Pan Jacek musiał zmierzyć się z objawami odstawienia. „Drgawki, poty, omdlenia - to było piekło, ale się nie poddałem” – mówi. Dziś nie pije, przeszedł kilka wizyt u chirurga i walczy o uratowanie drugiej nogi. „Lekarze mówią, że wciąż jest nadzieja, że uda się jej nie amputować” - dodaje z nadzieją w głosie. Czeka też na komisję, która przyzna mu grupę inwalidzką, oraz złożył wniosek o mieszkanie socjalne.
Pracownicy oławskiej Straży Miejskiej oraz Urzędu Miasta - wydziału promocji odwiedzili mężczyznę przed świętami. Podczas wizyty w schronisku przeczytaliśmy Panu Jackowi wszystkie komentarze zamieszczone na Facebooku Miasto Oława. Był poruszony wsparciem, które okazało mu tak wiele osób, piszą na facebooku urzędnicy.
-Ile tego jest? Naprawdę aż tyle osób do mnie pisało?! Podziękuj wszystkim w moim imię - powiedział ze łzami w oczach. Na zakończenie dodał - Zwracam się do tych, co stracili nadzieję – upadłeś, powstań i zacznij od nowa. Ja już tyle razy upadałem, ale zawsze się podnosiłem.
Pomoc dla Pana Jacka zorganizowano dzięki współpracy Wydziału Promocji Urzędu Miasta w Oławie oraz straży miejskiej. Ta historia jest dowodem na to, że nigdy nie jest za późno na zmiany.
-Pamiętajcie - dobro wraca, a cuda się zdarzają - podkreśla Pan Jacek.