Zbrodnia, która powraca
Gwałt i zabójstwo 15-letniej Małgosi Kwiatkowskiej w Miłoszycach, w sylwestrową noc 1996 roku, to chyba najbardziej wstrząsające morderstwo, dokonane w regionie w ostatnich dekadach.
Sprawa jest tym bardziej bulwersująca, że nie ukarano dwóch z trzech uczestników zbiorowego gwałtu. W postępowaniu było wiele nieprawidłowości, za które odpowiedzieli prokuratorzy. Od lat utrzymuje się tez przekonanie, że mieszkańcy Miłoszyc i uczestnicy sylwestrowej zabawy wiedzieli więcej, niż powiedzieli organom ścigania. Wobec tego nie dziwi fakt, że temat zabójstwa Małgosi powraca co jakiś czas - w materiałach dziennikarskich i dyskusjach mieszkańców. Od 18 listopada na Facebooku trwa akcja informacyjna, mająca na celu wznowienie postępowania i ukaranie sprawców. Autor strony "Więzienie dla mordercy Małgosi Kwiatkowskiej z Miłoszyc" nie przedstawił jednak żadnych nowych faktów. My również chcemy przypomnieć o tym bulwersującym morderstwie, przedrukowując fragmenty archiwalnych artykułów i reportaży telewizyjnych.
(p)
?Był 1 stycznia 1997 roku, godzina 13. Na podwórku jednej z posesji we wsi Miłoszyce koło Jelcza-Laskowic w powiecie oławskim znaleziono ciało brutalnie zgwałconej nastolatki. Wiadomo, że oprawców było trzech. Choć od zbrodni minęło 17 lat, do dziś zatrzymano i skazano tylko jednego sprawcę. - Można było odnieść wrażenie, że jest wiele osób, które coś wiedzą, ale nie chcą powiedzieć - mówi wrocławska prawniczka. Małgosia, piętnastolatka, umierała na mrozie przez wiele godzin. Bardzo brutalnie zgwałcona wykrwawiała się i powoli zamarzała. W okolicznych domach i na podwórkach wioski Miłoszyce koło Jelcza-Laskowic trwała właśnie szampańska zabawa. Wszyscy witali nowy, 1997 rok. Kilka tygodni później pani prokurator z Oławy powiedziała mi w nieoficjalnej rozmowie: - Są takie ślady, że można by powiedzieć, iż sprawca podpisał się nam na miejscu zbrodni. Dziś wiemy, że podpisy były trzy. Dwa z nich wciąż są nieczytelne, a ich autorzy nieznani. Złapany został tylko jeden sprawca - Tomasz K. z Wrocławia. Sąd skazał go na 25 lat więzienia. To wyjątkowo tajemnicza i mroczna historia. Trudno oprzeć się wrażeniu, że wielu ludzi zna prawdę i nigdy nikomu jej nie powiedziało. Strach? Zmowa milczenia? Nieudolność organów ścigania? Pewnie wszystkiego po trochu?.
(Gazeta Wrocławska, 2014.08.25.)
"Niestety, mimo wielu śladów sprawa do dziś nie jest wyjaśniona. Wiele razy prokuratura chciała ją umorzyć, ale wtedy lokalne media podnosiły wrzawę. Między innymi publikowały portrety pamięciowe sprawców. Dzięki temu po trzech latach udało się zatrzymać i skazać Tomasza K. To ślady jego zębów znaleziono na ciele Małgosi. Tomasz K. nigdy nie przyznał się do winy. Nie powiedział też kim byli jego wspólnicy. Mieszkańcy Miłoszyc zgodnie twierdzą, że w gwałcie musieli brać udział również miejscowi. Wskazują na Marcina Ł. - starszego syna lokalnego biznesmena. - Prosiliśmy prokuraturę, żeby przebadali pana Marcina, ale sprawdzono nie tego człowieka - mówi Krzysztof Kwiatkowski, ojciec Małgosi. To nie wszystkie niewyjaśnione okoliczności tej sprawy. Do dziennikarki Polskiego Radia Wrocław zgłosił się Norbert B. - ochroniarz z dyskoteki, w której bawiła się Małgosia feralnej nocy. Mężczyzna opowiedział, że widział wtedy Marcina Ł. w towarzystwie miejscowego, byłego policjanta. Dziennikarka nagrała jego wypowiedź. Kiedy ojciec Małgosi zaniósł nagranie do prokuratury, Norbert B. wszystkiego się wyparł. Powód? Prawdopodobnie bał się zemsty. Już wcześniej mu grożono, został też napadnięty".
(Polsat, "Interwencja", 2006.12.04.)
"Widzieli, z kim Małgosia Kwiatkowska opuszcza dyskotekę. Musieli słyszeć jej błagalne wołanie o litość, gdy mordercy ją gwałcili. Nie zareagowali. Nie wydali sprawców. Milczą już dziesięć lat. - Tu wszyscy dużo wiedzą. Tylko wolą siedzieć cicho - szepcze starszy mężczyzna spacerujący po miłoszyckim cmentarzu. - Mniej wiesz, lepiej śpisz. Po co narażać się na zemstę. Wywiozą do lasu. Pobiją. Zakopią. Kto by ryzykował? (...) Anna Ł., jeden ze świadków incognito, jako sprawcę wskazała syna lokalnego biznesmena. Niedługo później Anna Ł. została podstępem zwabiona do samochodu przez mężczyzn podających się za policjantów. Mieli nakłaniać ją do zmiany zeznań, upoić wódką, straszyć i bić. Szantażowany miał być też Norbert B., kolejny świadek, ochroniarz z dyskoteki, na której bawiła się Małgosia. I on widział w pobliżu miejsca zbrodni tego samego syna lokalnego biznesmena. Ale śledztwo w sprawie szantażu prokuratura umorzyła. Po tym, gdy grupa mężczyzn groziła jego dziewczynie, Norbert B. wycofał swoje zeznania".
(olawa.naszemiasto.pl, 2006.11.10.)
"Podczas śledztwa wrocławscy prokuratorzy Marek J. i Stanisław O. zostali ukarani za opieszałość w szukaniu sprawców. Z kolei prokurator okręgowy Marek Gabryjelski został odwołany ze stanowiska za nieprawidłowości w kilku nadzorowanych przez niego śledztwach, m.in. w tym dotyczącym gwałtu w Miłoszycach".
(wiadomosci.wp.pl, 2001.04.02.)