Reklama
Logo - Olawa24.pl
{{ report.show === 1 ? 'Zgłoś sprawę' : 'Kontakt z redakcją' }}
{{ report.success }}
{{ error.report.data.name }}
{{ error.report.data.email }}
{{ error.report.data.body }}
{{ error.report.data.rule }}

Przyszedł do szpitala z dzieckiem po pomoc. Wyszedł z zarzutami za czyn o charakterze chuligańskim

Dodano: Autor: Redakcja
autor zdjęć: OLAWA24.PL

O tym, co wydarzyło się w ubiegłą sobotę na Nocnej i Świątecznej Pomocy w oławskim szpitalu, mówi już cała Polska. Sprawę komentują największe krajowe media. Do naszej redakcji zgłosił się zatrzymany mężczyzna, który postanowił przedstawić te wydarzenia ze swojej perspektywy.

Przypomnijmy, że w minioną sobotę, 16 sierpnia, kilka minut przed godziną 12:00 oficer dyżurny oławskiej jednostki policji otrzymał zgłoszenie, że na terenie szpitala, dokładnie na Nocnej i Świątecznej Pomocy Medycznej, doszło do ataku na dyżurującego lekarza. 

- Wysłani tam natychmiast policjanci ustalili, że po udzieleniu pomocy kobiecie i opuszczeniu przez nią gabinetu lekarskiego, do pokoju wszedł mężczyzna, który rzucił się na lekarza, zaczął go obrażać, wyzywać i przeklinać, a następnie dusić. Po reakcji pielęgniarek wyszedł z gabinetu i udał się na parking. Lekarz, chcąc mieć jakiś ślad związany z agresorem, zrobił zdjęcie samochodu, którym po ataku mężczyzna chciał odjechać z terenu szpitala. Mężczyzna widząc sytuację, ponownie zaatakował lekarza uderzając go z pięści w głowę, czym doprowadził do jego upadku. Sprawca nie zainteresował się stanem zdrowia lekarza i szybko odjechał z miejsca. Na szczęście 46-letni lekarz nie wymagał pomocy medycznej - informuje Wioletta Polerowicz, rzecznik prasowy KPP Oława. 

Sprawę zaczynają komentować już największe media ogólnopolskie. A mężczyzna, który wszedł do pokoju lekarskiego chce przedstawić swoją relację z tego zdarzenia. Wynika, z niej że przyjechał wraz ze swoją partnerką pod drzwi Nocnej i Świątecznej Pomocy chwilę przed godziną 10:00, pomocy medycznej wymagała ich 18-miesięczna córka, która miało 39 stopni gorączki i wysypkę na całym ciele.

-Wchodzimy do korytarza, patrzymy, a tam nikogo nie ma, za wyjątkiem jednej pani, która czekała na swojego męża, który był w środku. Jego żona powiedziała, że czeka on na innego lekarza z oddziału szpitalnego, który ma mu odczytać wynik EKG. Wyjaśniła również, że w środku jest jedna pani z podłączoną kroplówką. Moja partnerka zapukała i zapytała się, czy można wejść, powiedziała jej w jakim stanie jest dziecko, pielęgniarka poinformowała, że mamy usiąść i czekać, że zaraz będzie lekarz prosił. Usiedliśmy zatem i czekamy, 5 minut, 20 minut, pół godziny, godzinę. Dziecko w dalszym stopniu ma gorączkę, w międzyczasie przyszła pani z równie małym dzieckiem, po godzinie czekania przyszła kolejna para z dzieckiem, które jest w trakcie chemioterapii i jego ojciec wyraźnie poinformował pielęgniarkę, że jest zagrożenie życia i czy lekarz je przyjmie. Lekarz powiedział, że tak, ale mają też czekać. 

Jak opowiada kobieta - partnerka zatrzymanego, w drzwi pukała około sześć razy, za każdym razem wychodziła pielęgniarka z informacją, że zaraz lekarz rozpocznie przyjęcie i aby nawadniać dziecko.

- Przez ostatnie pół godziny jak pukałam, to lekarz tylko krzyczał przez drzwi, aby czekać i już nawet nikt nie wyszedł - dodaje kobieta. - W międzyczasie do toalety wychodziła pani z kroplówką i mówiła nam, że lekarz nic nie robi i pielęgniarka mówiła do lekarza, aby przyjmować, bo na korytarzu są same małe dzieci, to słyszeliśmy tylko "niech czekają".  Po półtorej godziny partner poszedł czekać w samochodzie, po dwóch godzinach nie wytrzymałam i zapłakana poszłam do niego do samochodu. Powiedziałam, że nikt nas nie przyjął. 

45-latek nie wytrzymał, wrócił na Nocną i Świąteczną Pomoc i wszedł do gabinetu lekarskiego.

- Po dwóch godzinach poukładałem to sobie i pomyślałem, że on nic nie robi, a małe dzieci czekają na pomoc. Musiałem wejść do niego i się zapytać, co on robił przez ostatnie dwie godziny, jak nie miał pacjentów. Zacząłem do niego krzyczeć, przeklinać i mu ubliżać, bo byłem zdenerwowany. On wstał i zaczął do mnie machać rękami i mówił, żebym "wypie***" z tego gabinetu, bo jest jego. On również zaczął przeklinać. Obróciłem się i zacząłem wychodzić, a on zaczął mnie wtedy popychać. Złapałem go za szyję, powiedziałem żeby mnie nie dotykał, bo sobie tego nie życzę, obróciłem się i wyszedłem, a on za mną i zaczął mnie nagrywać. Wchodząc do samochodu, zobaczyłem, że nagrywa mnie nadal, wróciłem do niego, powiedziałem, żeby tego nie robił, popchnąłem go, on upadł - wtedy obróciłem się i pojechaliśmy. Jak taki lekarz może być na takim stanowisku i pomagać ludziom? My nie jesteśmy częściami zamiennymi, że możemy sobie poczekać dwie godziny. 

Para stanowczo zaprzecza, żeby doszło do uderzenia pięścią w głowę i przygotowuje dużą skargę na lekarza.

- I my teraz czytamy wszędzie i widzimy w telewizji, jak wypowiada się policjantka i mówi o tym uderzeniu w głowę. Z informacji policji wynika, że to ja czekałem w kolejce i się nie mogłem doczekać, nigdzie nawet nie jest napisane, że przyjechaliśmy po pomoc dla małego dziecka - dodaje mieszkaniec Oławy. 

- Pod nasz dom przyjechało pięć radiowozów, 12 policjantów, ja nigdy nie byłem karany - wyjaśnia mężczyzna. - Nie jestem zbirem, nie mam żadnej sprawy, nigdy nie byłem w więzieniu, nie działam w warunkach recydywy. A teraz grozi mi wysoka grzywna i pół roku więzienia. Chciałbym, aby ludzie zobaczyli tę sprawę od naszej strony, a nie tylko od tej, co usłyszą w telewizji. 

Warto dodać, że personel medyczny, wykonując swoje obowiązki, korzysta z takiej samej ochrony prawnej, jak funkcjonariusze publiczni. Każdy, kto dopuści się znieważenia, naruszenia nietykalności cielesnej lub czynnej napaści na osobę wykonującą medyczne czynności ratunkowe, musi liczyć się z odpowiedzialnością karną. Nie ma przyzwolenia na takie zachowanie.

Wyzywał, dusił i uderzył pięścią lekarza, bo za długo czekał w kolejce Wyzywał, dusił i uderzył pięścią lekarza, bo za długo czekał w kolejce Do zdarzenia doszło w minioną sobotę, 16 sierpnia. Kilka minut przed godziną 12:00 oficer dyżurny oławskiej jednostki policji otrzymał zgłoszenie, że na terenie szpitala, dokładnie na Nocnej i Świątecznej Pomocy Medycznej, doszło do ataku na dyżurującego lekarza. 

Zgłoś naruszenie
{{ error.violation.name }}
{{ error.violation.email }}
{{ error.violation.body }}
{{ violation.success }}

Komentarze (0)

Dodaj komentarz:

{{ error.comment.author }}
{{ error.comment.body }}
{{ error.comment.rules }}
{{ comment.success }}